W bieżącym numerze seksowne wampirzyce praktycznie nie opuszczają murów niemieckiego koledżu. Po co zresztą miałyby zmieniać tak dogodne miejsce pobytu? Wśród młodych i dorodnych dziewcząt Zara i Frau czują się jak ryby w wodzie, choć może bardziej adekwatne będzie porównanie do lisów w kurniku... Praktycznie przy każdej przygodzie Zary nasuwają się skojarzenia z jakimś motywem literackim bądź filmowym. Nie posunę się aż do nazwania tej serii erudycyjną, tym niemniej niezaprzeczalnym faktem jest mnogość źródeł, do jakich odwołuje się scenarzysta. Tym razem przypomniała mi się jedna z późniejszych produkcji wytwórni Hammer, niesłusznie krytykowana Lust For A Vampire. To samo miejsce akcji (uczelnia dla panienek, która co prawda znajduje się w Anglii, ale to mało ważny szczegół), taka sama intryga (ktoś kąsa uczennice!) i ponętna blond wampirzyca w roli głównej. Nad wszystkim unosi się zaś nieodparcie zmysłowa atmosfera. Nie tylko Lust, ale też wiele innych horrorów doby lat siedemdziesiątych doszło do wniosku, że od tradycyjnego męskiego wampira znacznie bardziej atrakcyjna będzie dla widza żeńska przedstawicielka tej rasy nocy. A jeszcze lepiej dwie wampirzyce, połączone więzami znacznie silniejszymi niż przyjaźń… Sztandarowymi, najbardziej wysmakowanymi tytułami będą tu Daughters Of Darkness Kümela (kilkusetletnia Lady Bathory i jej podopieczna) oraz Vampyres Larraza (jedną z wampirzyc gra ślicznotka o swojsko brzmiacym nazwisku Dziubinska). Zapewne najwięcej obrazów w tym stylu wyszło spod ręki Jesusa Franco, który z łączenia motywów erotycznych i horrorystycznych uczynił swoje credo twórcze. Można wysunąć szereg krytycznych względem poziomu ich realizacji, zarazem nie sposób zaprzeczyć, że Franco przynajmniej jednym tytułem trafił w sedno: Vampyros Lesbos. Trudno byłoby lepiej ująć istotę problemu! W samym filmie z udziałem efemerycznej Soledad Mirandy uderza najbardziej nie seks, lecz melancholijna, przenikliwie smutna atmosfera. Jak gdyby Franco żałował swych pięknych bohaterek, które wzbudzają jego szczery zachwyt, lecz dla dobra ludzkości muszą zostać uśmiercone... Jednak "prawdziwa miłość nie umiera nigdy", jak głosił niegdyś tagline Drakuli, filmowego romansu Francisa Forda Coppoli.
Zapraszam do lektury!
Imię Róży. Milo Manara.
1 tydzień temu
Kolejny kawał dobrej roboty;]
OdpowiedzUsuńVall ją tłumaczy, a Zara rozrabia. I kto w tym związku jest górą?
OdpowiedzUsuńZara górą, a jakże! Z wampirzycą lepiej nie strugać chojraka, tylko cieszyć się z korzyści, jakie przynosi tak niecodzienny związek i mieć cichą nadzieję, że w miłosnym zapamiętaniu nie dziabnie nas za mocno...
OdpowiedzUsuńja wiem, ze blog nie praca, ale troche mi brakuje nowych wpisow. nawet niekoniecznie Zary
OdpowiedzUsuńMi też trochę brakowało wpisów na blogu, więc ostatecznie powróciłem! Oby na jak najdłużej...
OdpowiedzUsuń