28 lipca 2010

Hanzo The Razor 2 : The Snare (1973) – Dura lex


Nocne Szaleństwo na tegorocznych Nowych Horyzontach poświęcone zostało aktorowi Shintarô Katsu. Każdemu miłośnikowi kina samurajskiego nazwisko to automatycznie kojarzy się ze znakomitymi cyklami o Samotnym Wilku (Kozure Okami) i Zatoichim. Ale Katsu ma jeszcze w dorobku rolę równie imponującą co te dwie: policjanta Itami Hanzo, zwanego Brzytwą. Uczestnicy NH mogą obejrzeć pierwszą część jego przygód, zaś ja z przekory skupię się na drugiej, Hanzo The Razor: The Snare, której program festiwalu nie przewiduje.

Po prawdzie, rozróżnienie między pierwszą i drugą odsłoną cyklu nie jest znowu takie istotne, jako że obydwie oparte są na tym samym pomyśle, przedmiotem zainteresowania czyniąc bardzo nietypowego bohatera. Jak na policjanta przystało, Hanzo stoi po stronie prawa i porządku, jednak kodeks Bushido interpretuje bardzo indywidualnie. Najpełniej widać to w jego stosunku do przełożonych. Hanzo nie uprawia czołobitności i nie uznaje autorytetów, do których nie ma zaufania. A ponieważ sfery rządzące są nader często skorumpowane, bohater ma rację, nie dowierzając im. Czuje się zobowiązany wyłącznie względem zwykłych obywateli. Możnym okazuje szacunek tylko wtedy, gdy na niego zasługują, a zasługują nader rzadko.

W systemie feudalnym bohater tego typu jest po prostu ewenementem. Bezwzględne posłuszeństwo wobec wyższych rangą miało rangę żelaznej zasady i wpisane było w model zachowania samuraja. Biada temu, kto sprzeciwił się woli suwerena! Bez względu na motywy swego postępowania, taki osobnik z miejsca okrywał się hańbą, którą zmyć mógł wyłącznie poprzez popełnienie harakiri. Dramat samurajów, których sumienie zmuszało do wystąpienia przeciwko przełożonym, przewija się raz po raz w kinie japońskim, np. w 47 samurajach Mizoguchiego. W przypadku Hanzo jest inaczej. Ani myśli oddawać życie za wysoko urodzonych, którymi pogardza, zaś samurajów, którzy poświęcają życie za honor, określa wprost mianem „głupców”. Choć swoimi umiejętnościami bije na głowę niejednego mistrza miecza, uważa się w pierwszym rzedzie nie za wojownika, lecz za policjanta, którego jedyny priorytet to zapewnienie bezpieczeństwa prostym ludziom. Jest na bakier z biurokracją, na pierwszym miejscu stawiając skuteczność, nawet jeśli ceną za nią jest pogwałcenie wszystkich przepisów.

Czy ów skośnooki odpowiednik Brudny Harry miałby szansę na przeżycie w feudalnej Japonii? Zapewne nie, ważne jednak, że wyraża mentalność widzów, którzy u progu lat 70. zdążyli się już rozliczyć z widmem feudalizmu, zaś od filmu samurajskiego oczekiwali przede wszystkim dobrej zabawy. Wychodząc im naprzeciw, twórcy przedstawiają bohatera może i anachronicznego, ale obdarzonego niezaprzeczalną charyzmą, zaś jego przygody czynią tak atrakcyjnymi, jak tylko się da. Tak bardzo, że obok krwawych pojedynków na miecze znalazło się miejsce na sporą dozę erotyki. Jej obecność dobitnie przypomina, że oglądamy bezpretensjonalne kino rozrywkowe, a nie poważny dramat samurajski. Za sukces należy uznać fakt, że „różowy” wątek nie wydaje się dodany na siłę, a wręcz przeciwnie, stanowi integralny element policyjnego śledztwa. Hanzo dysponuje bowiem wyjątkowych rozmiarów przyrodzeniem. Intensywny trening uczynił z jego członka zadziwiająco twardą i sprężystą broń, o której skuteczności przekonują się wszystkie przesłuchiwane kobiety. Hanzo wie doskonale, że nawet najdotkliwsze tortury nie rozwiążą im języka w takim stopniu, jak porządne bzykanko. Nie wiadomo, czy podobną metodę stosuje wobec mężczyzn – szczęśliwie zdarza mu się przesłuchiwać wyłącznie atrakcyjne podejrzane…

Tak pikantnym pomysłem fabularnym nie pogardziłoby wielu realizatorów soft-porno, ale Yasuzo Masumura, jak na reżysera z klasą przystało, dba o to, by film nie przerodził się w czystą erotykę. Po każdej gorętszej scenie pojawić się musi brawurowe starcie z przestępcami. Dzięki zachowaniu równowagi pomiędzy seksem i przemocą udaje się zadowolić zarówno fanów jidai-geki, jak i pinku eiga. Obydwa gatunki mieszają się w sposób doskonały, w czym niemały udział ma solidny scenariusz, w żadnym momencie nie sprawiający wrażenia pretekstowego, oraz intensywna gra aktorska Shintarô Katsu, nadająca powagi wszystkim czynnościom Hanzo, nawet tym ewidentnie absurdalnym.

Pod względem fabularnym druga część wydaje się nawet lepsza od pierwszej, zapewne ze względu na fakt oswojenia widza z nietypową formułą, ale nie tylko. Zgodnie z prawem serii wszystkiego jest tu więcej: intrygi, korupcji, brutalnych starć, panienek w negliżu, scen przesłuchań… Hanzo wraz z nieodłączną parą pomocników, wyciągniętych z paki w zamian za lojalną służbę, odkrywają w młynie ciało młodej dziewczyny. Trop prowadzi do tajnej kliniki aborcyjnej, prowadzonej przez atrakcyjną nimfomankę. Gdy Hanzo odkrywa, że na zabiegi decydują się wyłącznie kobiety z najniższych warstw społeczeństwa, postanawia zostawić klinikę w spokoju. Nie okazuje podobnej wielkoduszności świątyni, która potajemnie kupczy cnotą młodych dziewcząt ku uciesze zblazowanych arystokratów. Swoją niekonwencjonalną metodą wydobywa zeznania od rozpustnej kapłanki. Okazuje się, że za świątynnym przybytkiem rozkoszy stoi jakaś wysoko postawiona osoba, którą Hanzo postanawia zdemaskować i ukarać - bez względu na konsekwencje! A te są poważne, gdyż od pewnego momentu na drodze policjanta pojawiają się całe tabuny uzbrojonych po zęby ninja. Krew leje się strumieniami, a odcięte członki fruwają w powietrzu. Czym nie powinniśmy się zanadto przejmować. Dzielny policjant poradzi sobie ze wszystkimi. Czyż nie tego właśnie oczekujemy od kina rozrywkowego, które dba o nasze dobre samopoczucie i spełnia nasze marzenia, troski pozostawiając innym?

Patrzcie i podziwiajcie potęgę Hanzo!

Tak trenuje prawdziwy mistrz!


Hanzo uodparnia intymne części swego ciała, czyniąc je mocnymi jak stal.


„Kobiety są zagadką. Najlepszy sposób, by dotrzeć do prawdy, to zajrzeć im pomiędzy nogi.”


Świątynny burdel, w którym dla każdego coś miłego.


Przezorny Hanzo najeżył swój dom śmiercionośnymi pułapkami...


Doborowy oddział ninja jest bez szans!


There can be only one!


Niepokonany, nieugięty, nieustraszony. Powróci w trzeciej części!

1 komentarz:

  1. "Panowie, to jest prawdziwe kino i ja wam tu przywiozłem autentyczną perłę!"

    OdpowiedzUsuń