13 lipca 2010

007 - Pożegnanie z bronią


Wakacje. Piaszczysta plaża, skwar z nieba, absolutny relaks – od obowiązków, od komputera, nawet od filmów! Moją jedyną aktualną troską jest właściwy dobór lektury. Idealnie nadaje się bondowska kolekcja Rzeczpospolitej. Nawet wizualnie, gdyż projekty okładek utrzymane są przeważnie w ciepłych barwach, idealnie korespondujących z kolorem kostiumów plażowiczek. W przeczytanym właśnie Doktorze No, który w przeciwieństwie do ekranizacji nie jest początkiem cyklu, lecz już piątą jego częścią, szczególne wrażenie wywarł na mnie jeden z początkowych ustępów. M w obawie o bezpieczeństwo jednego ze swych najlepszych agentów nakazuje mu rozstać się z wysłużoną berettą kalibru .25. Choć jej następczynią ma być znacznie skuteczniejszy Smith & Wesson kaliber .38, James Bond jest niepocieszony. W końcu spluwa jest najlepszą przyjaciółką mężczyzny...

„Bond przeniósł oczy na pistolet i kaburę na biurku. Pomyślał o piętnastu latach, w ciągu których ożeniony był z tym brzydkim kawałkiem metalu. Wspominał, ile razy wypowiedziane przezeń słowo ratowało mu życie… i jak często wystarczało jedynie berettą pogrozić. Myślał o tym, jak rozbierał tę spluwę, oliwił ją, i starannie ładował naboje do sprężynującego magazynka, repetując raz i drugi, wyrzucając je na posłanie w jakiejś hotelowej sypialni, gdzieś w szerokim świecie. A potem ostatnie pociągnięcie suchą szmatką i broń wracała do miękkiej kabury, a on szedł do lustra, żeby sprawdzić, czy jest niewidoczna. A potem drzwi, ulica, spotkanie, które zakończy się ciemnością albo światłem. Ile razy uratowała mu życie? Ile podpisała wyroków śmierci? Bondowi zrobiło się smutno. Jak można się tak związać uczuciowo z nieożywionym przedmiotem, może i brzydkim? Musiał też przyznać, że beretta nie jest tej samej klasy co spluwy wybrane dla niego przez zbrojmistrza.
Ale łączyły ich wspólne więzy. A teraz M je przetnie.
- Przepraszam, James – powiedział M i w jego głosie nie było współczucia – Wiem, jak lubisz ten kawał żelastwa. Ale obawiam się, że pora z nim skończyć. Nigdy nie dawaj broni drugiej szansy…. Tak jak człowiekowi. Nie mogę sobie pozwolić na hazard w sekcji zero zero. Zero zero muszą być należycie wyposażeni. Rozumiesz to? Broń w twojej robocie jest ważniejsza niż dłoń czy stopa.
- Wiem o tym, sir – Bond uśmiechnął się słabo – Nie będę się spierał. Tylko przykro mi patrzeć na jej koniec.”


Beretta


Smith & Wesson


Tytuł: Dr No (Cykl: James Bond 007)
Autor: Ian Fleming
Przekład: Robert Stiller
Wydawca: Rzeczpospolita, 2008
Liczba stron: 264

3 komentarze:

  1. Wspaniały ustęp ze szpiegowskiej prozy! Jednak na miejscu Jamesa aż tak bardzo nie żałowałbym zamiany.

    OdpowiedzUsuń
  2. Filmowy Bond też zanadto nie rozpacza, po prostu z lekkim grymasem przyjmuje fakt do wiadomości. Ale ten literacki jest bardziej sentymentalny...

    OdpowiedzUsuń
  3. Na zdjęciu jest inny model- poza tym jest odwrócony w lustrze. To jest Beretta Bonda: http://www.imfdb.org/wiki/File:BerettaModel1935.jpg przynajmniej w filmie
    Wksiążce jest to chyba Beretta 418: http://www.tanfo.de/0_WA/BERETTA_418_0008.jpg

    OdpowiedzUsuń