Spośród wszystkich bohaterów Hugo Pratta, z reguły małomównych samotników, na miano najbardziej enigmatycznego zasługuje niejaki Jezuita Joe. Przemierzając kanadyjską dzicz w "pożyczonym" mundurze, na własną rękę wymierza sprawiedliwość, a może tylko wyrównuje dawne rachunki, zostawiając za sobą dziesiątki trupów. Czasami wydaje się, że zadawana przez niego śmierć jest całkowicie bezinteresowna, nie wymagająca jakiegokolwiek uzasadnienia. Jak rozgryźć tego antybohatera? Od biedy pasuje do niego wyświechtane określenie "dziecko natury". Problem w tym, że również z naturą nie pozostaje w zbyt przyjaznych stosunkach...
Jezuita Joe: Za dużo szczęścia w tym lesie!!!
Mój nowy idol.
OdpowiedzUsuńnajchetniej potraktowalabym tak wszystkie golebie w miescie..
OdpowiedzUsuń