4 czerwca 2010

Tajemnice Paryża (1962) - Rozrywka bez tajemnic

Spektakl z gatunku płaszcza i szpady, cieszący się niegdyś olbrzymią popularnością w całej Europie. Również u nas! Historyczne filmy przygodowe docierały za żelazną kurtynę, ponieważ nie godziły w ustrój, a niektóre zdawały się nawet wyrażać sympatie socjalistyczne, krytykując panoszącą się arystokrację i przedstawiając z sympatią niższe warstwy społeczeństwa. Tak było w Kapitanie Fracasse, gdzie poznawaliśmy niedole trupy aktorskiej w czasach monarchii (jakiż kontrast z komunizmem, który artystów nosił na rękach!), tak jest również w Tajemnicach Paryża. Tu dla odmiany przyglądamy się bytowaniu klasy robotniczej. Główny bohater, Rudolph de Sombreuil, jest co prawda hrabią, ale większość czasu spędza nie w strojach z jedwabiu, lecz w zgrzebnym surducie robotnika. Jest to przebranie, w którym brata się z ludem, bijąc na kwaśne jabłko jego ciemiężców.

Podobnie jak większość filmów cape et épée, również ten oparty jest na motywach XIX-wiecznej powieści awanturniczej. Powstałe w 1843 roku dzieło Eugeniusza Sue ma status dość wyjątkowy, zapoczątkowało bowiem modę na literaturę popularną, drukowaną po kawałku w gazetach. Tajemnice Paryża określane są jako "królowa powieści odcinkowej" i rzeczywiście, posiadają wszystkie charakterystyczne dla tego gatunku zalety i wady. Tych ostatnich jest zresztą całkiem sporo, co uniemożliwia uznanie powieści za arcydzieło. Ujawniła się w niej większość wad produkcji odcinkowej, np. zagmatwana do granic niemożliwości fabuła, nadmiar retardacji i efekciarstwo. Co nie przeszkodziło wykreowanym przez Sue postaciom stać się bohaterami zbiorowej wyobraźni Francuzów. Sukces wart dla autora zapewne znacznie więcej niż poklask krytyki.

Adaptowanie tak ważnej pozycji ma swoje złe i dobre strony. Dobrą jest oczywiście darmowa reklama. Każdy amator zechce zobaczyć, jak filmowcy poradzili sobie z zadaniem. Kronikarze z czystego obowiązku odnotują obecność adaptacji, tak więc film zapisze się w annałach kina nawet w wypadku, gdyby nic się w nim nie udało. Złą stroną, a raczej potencjalnym niebezpieczeństwem, jest wysoka poprzeczka już na starcie. Film będzie zestawiany z klasykiem. Czy wytrzyma to porównanie? Film André Hunebelle nie wytrzymuje, pozbawiony jest bowiem tego, co stanowi o sile powieści: jej mrocznego klimatu. Już sam tytuł działa na wyobraźnię, zapowiadając zawiłą zagadkę, której rozwiązanie kryje się gdzieś w krętych i ciemnych uliczkach Paryża.... Tymczasem z oryginału ostało się w scenariuszu niewiele, właściwie same imiona i kilka wydarzeń. Tajemnicy tu niewiele, dominują zaś rozwiązania typowe dla sprawnej odsłony kina płaszcza i szpady. Reżyseruje spec André Hunebelle, zaś pierwsze skrzypce gra amant Jean Marais. Jest sympatycznie, nawet bardzo sympatycznie, ale bez zaskoczeń, które po prostu nie są wpisane w uprawianą przez ten duet formułę kina.

Ciekawe okazałoby się zestawienie Maraisa z idolami współczesnymi. Na tle wymodelowanych młodzieniaszków wygląda właściwie na dziadka, do tego nie przejawia żadnych super mocy. Jest sprawny na tyle, by poradzić sobie w bójce ulicznej, ale z pewnością nie potrafiłby skakać z liany na lianę ze zwinnością Tarzana (vide synalek Indiany Jonesa). Ponadto Marais jest kryształowo czysty pod względem moralnym, w odróżnieniu od królujących obecnie na ekranach cynicznych zawadiaków. Rodolphe jest arystokratą i pozostaje nim przez cały film, nawet kiedy przebiera się w wysłużoną odzież przedstawiciela klasy pracującej, by nieść pomoc. Nie można określić go niestety mianem prawdziwego socjalisty. Poprzestaje na wyciągnięciu z biedy i uczynieniu hrabiną jednej słodkiej dzieweczki, nie rozwiązując problemu wyzysku całej klasy robotniczej!

Choć Tajemnice bledną w konfrontacji z legendarnym oryginałem, można je obejrzeć, ale lepiej nie zaczynać znajomości z Jeanem Maraisem właśnie od nich. Więcej werwy wykazuje bowiem we wcześniejszych filmach Hunebelle: Garbusie (1959), Sercu i szpadzie (1960) oraz Cudzie wilków (1961). Warto się również zapoznać z Kapitanem Fracasse. Ta adaptacja dla odmiany w pełni dorównuje literackiemu pierwowzorowi.

I kilka kadrów. Pojedynków na szpady brak, jest za to kilka bójek na pięści. Czy aby na pewno mamy do czynienia z filmem czystym gatunkowo?!?


IMDb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz