21 grudnia 2010

R.I.P. Jean Rollin


Największy filmowy poeta wampirycznego erotyzmu nie żyje. Zmarł 16 grudnia, zaledwie kilka dni temu. Radio i telewizja milczą na ten temat, a zdziwiłbym się również, gdyby poświęcono mu chociaż linijkę nekrologu w następnym numerze FILMU. Nic w tym dziwnego. Jeśli nawet któryś z tzw. "poważnych" ludzi zajmujących się filmem zetknął się z twórczością Jeana Rollina, to i tak nie miała ona dla niego racji bytu, zbyt dalece odbiegając od uznanych kanonów. Została więc opatrzona mianem pretensjonalnej grafomanii, po czym bezzwłocznie odesłana do lamusa. Przykład takiego podejścia? Andrzej Kołodyński i jego miażdżąca ocena dorobku reżysera na kartach Seansu z wampirem (zresztą, pod innymi względami pozycji znakomitej, na naszym rynku wręcz pionierskiej).

Na szczęście przepowiednie sceptycznych ignorantów nie sprawdziły się i filmy Rollina nie powędrowały na zakurzone półki Filmoteque Française. Można je natomiast spotkać w każdym większym europejskim sklepie DVD, gdzie zajmują honorowe miejsce na półce z klasykami horroru. Oryginalny i bezkompromisowy dorobek twórcy Rape Of The Vampire stał się kanonem obowiązkowym każdego szanującego się fana kina wampirycznego. Szybki i łatwy dostęp do większości jego filmów umożliwiły w głównej mierze starania wytwórni Redemption/Salvation, która od kilkudziesięciu lat nie ustaje w odnajdywaniu, restaurowaniu i wydawaniu przeróżnych europejskich klasyków erotyzmu i grozy. W bogatym katalogu tego wydawcy dzieła Rollina niezmiennie zajmują pierwsze miejsce zarówno pod względem jakości artystycznej, jak i dochodów ze sprzedaży.

Twórca tak niezapomnianych obrazów, jak Fascination czy The Grapes Of Death, odszedł na zawsze. Jeśli coś może pocieszyć jego fanów w tak smutnym czasie, to tylko fakt, że ostatnia dekada życia była dla Rollina bardzo łaskawa. Doczekał się tego, o czym wielu bezkompromisowych i niszowych arytystów może tylko pomarzyć: wielkiej rehabilitacji swego dorobku i licznych dowodów uznania z całego świata. O wielkiej estymie dla francuskiego klasyka świadczą pełne żalu wpisy "R.I.P.", pojawiające się od czwartku na niezliczonych filmowych blogach. Cóż, pozostaje mi tylko do nich dołączyć...

SPOCZYWAJ W POKOJU, MISTRZU!

PS.I
Jednym z pierwszych, którzy docenili twórczość Jeana Rollina, był rysownik Philippe Druillet, założyciel przełomowego dla sztuki komiksowej magazynu Metal Hurlant. Zaprojektowane przez niego plakaty do trzech pierwszych "wampirzych" filmów reżysera - Rape Of The Vampire (1967), Naked Vampire (1969) oraz The Shiver Of The Vampire (1970) - w swoim czasie niewątpliwie zachęcały do zakupienia biletu w znacznie większym stopniu niż najbardziej krzykliwa reklama, zaś po dziś dzień pozostają przykładem genialnego pastiszu prac Alfonsa Muchy.


Le Viol Du Vampire (1968)


La Vampire Nue (1970)


Le Frisson Des Vampires (1971)


PS. II
Do poczytania:
- sylwetka reżysera i recenzje większości jego filmów (po angielsku).
- blog, prowadzony przez absolutnych maniaków Jeana Rollina (język angielski). KEEP UP THE GOOD WORK, GUYS!!!
- pasjonujący wywiad z reżyserem (j. ang.)
- niezwykle wyczerpujący wywiad z renomowanego pisma Video Watchdog (ponownie j. angielski - to jednak dziwne, że nie znalazłem żadnego ważniejszego linku po francusku...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz