Jessica Alba jako piękna modelka porwana przez rodzinkę świrów. Doprawdy, jak można było zmarnować podobny potencjał?!? Z takiego tematu Japończycy wycisnęliby wszystko, tworząc kolejne smakowite pinku-eiga. Zresztą pal licho azjatyckich świntuchów! Również nowa generacja amerykańskich twórców grozy, z przebojowym Eli Rothem na czele, zapewne poczynałaby sobie śmielej, serwując nam kolejny klon "torture porn" w rodzaju "Captivity". Tymczasem z dziełka Johna Duigana wyszło wielkie nic. Ani szarpiący nerwy thriller, ani bezczelna eksploatacja z wiązankiem i torturami. Nie jest to również przenikliwa opowieść o ludzkiej głupocie w stylu coenowskim. Kilka motywów co prawda wskazuje, że Duigan (również scenarzysta) zamierzał stworzyć coś zbliżonego klimatem do "Fargo". Skończyło się na dobrych chęciach.
Wielka szkoda, bowiem do roli olśniewającej modelki Jessica Alba nadaje się jak mało kto. W prologu filmu robi spore wrażenie, prezentując na wybiegu swe doskonałe kształty. Później jednak zaprzestaje zupełnie jakiegokolwiek kokietowania. Nie dba nawet o odpowiedni makijaż. Wykrzywia jeno swą śliczną twarzyczkę w grymas śmiertelnego znudzenia, zupełnie na przekór dramatycznej sytuacji, w jakiej się znalazła. Reszta obsady nie wykazuje większego zaangażowania, ruszając się leciwie, niczym muchy w smole. Senny nastrój opanowuje również operatora, który ani myśli ratować filmu od strony wizualnej. O stopniowaniu napięcia nie może być mowy, skoro w dziurawym scenariuszu brakuje nawet takich "drobiazgów", jak zawiązanie akcji i punkt kulminacyjny.
A gdzie w tym wszystkim wspomniana powyżej inspiracja twórczością Coenów? Ano w próbie ukazania banalności zbrodni. Zamiast bezwzględnych, do cna zdeprawowanych sadystów oglądamy bandę popaprańców, którzy nie bardzo wiedzą, co zrobić z Jessicą, kiedy ta już wpadła im w łapy. Przykuwają biedaczkę kajdankami do łóżka, próbują straszyć (co absolutnie nie wychodzi, sądząc po jej niezmiennie obojętnej minie), głodzą (czego nasza anorektyczka nawet nie zauważa), wreszcie usiłują zabić. Oczywiście mord w żadnym wypadku nie ma prawa się udać, jest bowiem czynnością zbyt skomplikowaną dla owych partaczy. Nie przeczę, że tacy ludzie istnieją: różnej maści naćpani "artyści", którzy chcieliby pofiglować z ładnymi dziewczynami, tyle że nie bardzo wiedzą, jak się za to zabrać. Jednak czy warto oglądać podobnych palantów przez półtorej godziny?
Tym bardziej, że w finale o dziwo pojawia się ktoś zasługujący na zaszczytne miano "Bestii" (bądź "Paranoida", jak głosi tytuł oryginalny). Jest to maniakalny fan naszej modelki, prześladujący ją obscenicznymi telefonami, dekorujący swoje mieszkanie jej zniekształconymi podobiznami. Jessica zaprasza go do swego mieszkania, nieświadoma niebezpieczeństwa, jakie na nią czyha... Świetnie, jakieś napięcie! Tylko dlaczego pojawia się ono dopiero w ostatniej minucie? To wystarczająco, żeby narobić nam apetytu, lecz za mało, by w jakikolwiek sposób uratować film.
Link IMDb: http://www.imdb.com/title/tt0197750/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz