
"Czasopismo głupie i złośliwe" - tak brzmiał podtytuł Hara-Kiri, magazynu satyrycznego ukazującego się we Francji w latach 1960-1985. Przez dwie i pół dekady bezlitośnie obśmiewało ono wszystkich i wszystko, co się dało, w pełni korzystając z wolności słowa. Ostentacyjną wulgarnością i poziomem prezentowanego humoru przypominał trochę nasze NIE, jednak w przeciwieństwie do tygodnika Urbana nie reprezentował żadnej opcji politycznej. Jego filozofia sprowadzała się do sentencji, jaką w filmie Horse Feathers wyspiewuje Groucho Marx: "Whatever It Is, I'm Against It!”. Tak jak Monty Python w Anglii, tak Hara-Kiri we Francji stał się synonimem totalnej anarchii, dla której nie istnieją żadne świętości. Notabene, redaktorzy Hara-Kiri zasłużyli na miano obrazoburców znacznie bardziej niż kultowi angielscy komicy, którzy wystrzegali się kpienia z religijnych symboli. Paryscy złośliwcy nie mieli podobnych skrupułów.
Subiektywny Top 10 najbardziej ofensywnych okładek:
"Chciałam go porzucić, ale on nie chciał"

"Uprawiajcie grzyby"

"Upośledzeni fizycznie są takimi samymi ludźmi jak wszyscy inni"

"Armia daje wam pracę"

"Jackie ociera łzy"

"Czerwiec 1940 - to były czasy!"

"Czy można zrobić się na brąz bez słońca?"

"Zostań poszukiwaczką złota"

"NIE dla aborcji. Pozwólcie im żyć!"
SPECJALNY NUMER ŚWIĄTECZNY:

Święta Dziewica: "Zrobiłam sobie aborcję!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz