Bezimienny mężczyzna spaceruje po opuszczonej plaży, podczas gdy narrator recytuje wiersz o bezdennej samotności, znużeniu życiem i pragnieniu śmierci. Mężczyzna kładzie się na brzegu i czeka na przypływ. Zza wydm wychodzi kobieta w czerni. Niespodziewanie pojawia się sekwencja ekspresjonistycznych obrazów. Po chwili wracamy na plażę. Bezimienny bohater nie utonął, lecz wyruszył w długą podróż morską. Lecz czy uda mu się uciec od Rozpaczy?
Znana z dopieszczania swych klientów firma dystrybucyjna Redemption wygrzebała spod ziemi pierwszą (czyżby jeszcze studencką?) pracę Jeana Rollina, by umieścić ją w charakterze bonusa do DVD The Rape Of The Vampire. Już na pierwszy rzut oka widać, że to kino poetyckie. O fabule sensu stricte nie może być mowy, gdyż mamy do czynienia z impresją na temat dwóch poematów Tristana Corbiere (Le poete contumace i Aurora, appareillage d´un brick corsaire), których fragmenty słyszymy z offu. Najistotniejszy jest nastrój, kreowany przez obrazy.
Ocenę artystycznej wartości tego 10-minutowego filmiku pozostawiam znawcom poezji na ekranie. Choć wątpię, by akurat oni się z nim zetknęli. Wielbiciele Rollina to mimo wszystko głównie amatorzy sexploitation i klimatycznego horroru. Dla nich najważniejsze podczas seansu będzie wynajdywanie elementów dla reżysera charakterystycznych. Lekkim zawodem może być fakt, że rzeczy najitotniejszej, czyli nagich wampirzyc, ani widu ani słychu. Być może dziesięć lat przed The Rape Of The Vampire Rollin nie miał jeszcze obsesji na ich punkcie? Patrząc z perspektywy całego dorobku, to raczej dobrze, że w końcu się takowej nabawił. Nawet najpiękniejsza poetycka impresja ma mniejsze szanse na kultowy status niż atmosferyczny horror ze skąpo odzianymi dziewojami.
Akurat takich atrakcji w Les Amours Jaunes nie uświadczymy, jednak oryginalny styl Rollina jest już obecny. Odrealniona, melancholijna atmosfera, afektowana narracja (tym razem uzasadniona poetyckim charakterem tekstu Corbiere), uderzająco posępne obrazy... Przede wszystkim zaś jest to filmowy debiut słynnej kamienistej plaży, która pojawiać się będzie w każdym autorskim (czytaj: nie pornograficznym) dziele Rollina. Nasz artysta zachwycił się nią w dzieciństwie, podczas wakacji w nadmorskiej miejscowości Dieppe (departament Seine-Maritime w regionie Górna Normandia). Od tamtej pory nie potrafi się od niej uwolnić. Nie on pierwszy. W 1929 roku Nicolae Vermont poświęcił jej jeden ze swych obrazów. Ciekawe, czy fani któregoś z tych dwóch panów urządzają coroczne pielgrzymki do tego urokliwego zakątka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz