
Królewnę Śnieżkę z filmu Disneya zna chyba każde dziecko. Szkoda natomiast, że stosunkowo nierozpoznawalna pozostaje Śnieżka z włoskiej serii komiksowej. Pod wieloma względami góruje ona nad swą amerykańską "kuzynką". Animowana Snow White już w latach trzydziestych XX wieku wydawała się niejednemu (dorosłemu) widzowi zanadto cukierkowata, Biancaneve natomiast reprezentuje zdecydowanie kobiecy, zarazem bujny i ponętny typ urody. Podczas gdy disneyowski purytanizm pozwalał Królewnie wyłącznie na dyskretny pocałunek z Księciem w finale, jej włoska odpowiedniczka w pełni korzystała ze swobody obyczajowej fumetti per adulti, figlując praktycznie z każdym napotkanym mężczyzną (również krasnoludki nie miały powodu do narzekań). Ponadto obydwie królewny cechuje ta sama pogoda ducha, wrażliwość i uczynność... choć dobroć Biancaneve ma jednak swoje granice, o czym przekonuje poniższy epizod.
Intryga w pigułce: Złe czarownice rzuciły perfidne zaklęcie na Śnieżkę i Theobalda, pozbawiając obydwoje narządów płciowych (!). Klątwę potrafi zdjąć wyłącznie czarownik Merlin, mieszkający na odległej wyspie. Monotonię morskiej podróży przerywa bohaterom pojawienie się pewnej niezwykłej mewy...




Mewa: Witaj, nadobne dziecię!
Śnieżka: Och!

Mewa: Tak, to jedyna ludzka cecha, jaka mi pozostała!

Śnieżka: Biedny przyjacielu... Nas spotkało podobne nieszczęście!

Mewa: Mój przypadek jest nieco inny... Mogę na powrót zamienić się w księcia, kiedy piękna i młoda dziewczyna zgodzi się, abym dziobnął ją w piczkę!
Śnieżka: Przykro mi.. ale jak już ci tłumaczyłam, moja piczka wyparowała!

Śnieżka: Ach tak?


Śnieżka: Ty lepiej zajmij się sterem!
(do mewy) Tak będzie dobrze?

Śnieżka: AJ!

I pojawia się książę...



Śnieżka: A idź w cholerę!
Książę: Ach!


