10 maja 2010

Eleven Days, Eleven Nights (1986) - "Kochaj mnie od nocy, do nocy, aż po noc."

Ład serca czy szał zmysłów? Stabilizacja czy przygoda? Bezpieczeństwo czy adrenalina? Przed takimi wyborami staje Michael (Joshua McDonald), rozdarty pomiędzy dwiema kobietami. Spokojna i skromniutka Helen (Mary Sellers) wydaje się idealną narzeczoną, jednak najbardziej upojne chwile przeżyć można z Sarah (Jessica Moore), obdarzoną gorącym temperamentem i bujnymi kształtami. Formalnie Michael dokonał już wyboru. Do jego ślubu z Helen pozostało 11 dni i 11 nocy. Problem w tym, że cały ten czas spędza na erotycznych grach i zabawach z nienasyconą Sarah...

Film źle rozkłada akcenty, głównym bohaterem czyniąc przeciętniaka z klasy średniej. Zdecydowanie za wiele czasu poświęca się jego dylematom, które przecież są pretekstowe. Eleven Days, Eleven Nights to czysta erotyka, nie dramat psychologiczny. Zupełnie niezrozumiałe w tym kontekście staje się wyeksponowanie wątku narzeczonej. Największy problem w tym, że Helen w nie można uznać za atrakcyjną, i to nie tylko w zestawieniu z wulkanem kobiecości, jakim jest jej rywalka. Może to wina złego makijażu, może nieciekawej garderoby, a może całokształtu? W każdym razie nie sposób zrozumieć, w jaki sposób mogła się spodobać Michaelowi, który w momencie rozpoczęcia akcji szykuje się już do spędzenia z nią reszty życia. Coś tu nie gra, panie reżyserze! Nie ulega wątpliwości, że Helen powinna być przeciwieństwem Sarah, ale w przypadku filmu erotycznego taki kontrast polega raczej na zestawieniu aktorek o odmiennym typie urody i temperamentu. Tymczasem Sarah została ukazana w tak niekorzystnym świetle, że wszystkie sceny z jej udziałem męczą i irytują. Dochodzi wręcz do sytuacji paradoksalnej, gdy widz cieszy się, że oszczędzono mu rozbieranych scen z takim brzydactwem.

Na szczęście jest jeszcze Sarah Asproon. Niezwykle atrakcyjna i dorodna, o burzy blond włosów. Nie ulega wątpliwości, że właśnie to wcielenie seksapilu powinno grać pierwsze skrzypce. Przecież ona pociąga za sznurki w całej intrydze. Nie poderwała przeciętniaka Michaela wyłącznie pod wpływem nagłego impulsu. Wyrachowana niewiasta pisze książkę pod tytułem Moich stu mężczyzn, a Michael jest akurat tym setnym! Rodzi się pytanie, jacy byli pozostali i jak na ich tle prezentuje się on sam. Zapewne nieźle, skoro Sarah niespodziewanie porzuca dziennikarski profesjonalizm i angażuje się w związek całkiem na poważnie...

Joe D’Amato kręcący film o dziennikarce, specjalizującej się w opisywaniu samczych chuci – skąd my to znamy? W latach siedemdziesiątych włoski spec od eksploatacji przejął po Bitto Albertinim cykl o Czarnej Emanuelle, która jako reporterka przemierzała świat w poszukiwaniu przeróżnych „gorących” materiałów. Gwiazda tamtej słynnej serii, Laura Gemser, pojawia się zresztą w Eleven Days, Eleven Nights jako redaktorka wydawnictwa, dla którego pracuje Sarah. Odnosi się wrażenie, że to sama Emanuelle wprowadza podopieczną w tajniki zawodu („Nie angażuj się emocjonalnie. To takie nieprofesjonalne i zawsze kończy się łzami!”). Z pewnością piękna Gemser, która jako stateczna kobieta zrezygnowała z rozbierania się przed kamerą, przekazuje tutaj pałeczkę osóbce młodszej, która ciuszki zrzuca nader chętnie. Rzeczywiście, rola Sarah z miejsca uczyniła z dziewiętnastoletniej (!) Jessiki Moore aktorkę rozchwytywaną przez twórców erotyków i horrorów, korzystających z jej całkowitego braku pruderii. Sam D’Amato dwa lata później nakręcił kontynuację Eleven Days, Eleven Nights, w której Sarah była już bohaterką pierwszoplanową, rządzącą niepodzielnie na ekranie. Nic dziwnego, że sequel cieszył się znacznie większym powodzeniem od pierwowzoru.

Screeny, tym razem bez zbędnych komentarzy:


Link IMDb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz