Ład serca czy szał zmysłów? Stabilizacja czy przygoda? Bezpieczeństwo czy adrenalina? Przed takimi wyborami staje Michael (Joshua McDonald), rozdarty pomiędzy dwiema kobietami. Spokojna i skromniutka Helen (Mary Sellers) wydaje się idealną narzeczoną, jednak najbardziej upojne chwile przeżyć można z Sarah (Jessica Moore), obdarzoną gorącym temperamentem i bujnymi kształtami. Formalnie Michael dokonał już wyboru. Do jego ślubu z Helen pozostało 11 dni i 11 nocy. Problem w tym, że cały ten czas spędza na erotycznych grach i zabawach z nienasyconą Sarah...
Film źle rozkłada akcenty, głównym bohaterem czyniąc przeciętniaka z klasy średniej. Zdecydowanie za wiele czasu poświęca się jego dylematom, które przecież są pretekstowe. Eleven Days, Eleven Nights to czysta erotyka, nie dramat psychologiczny. Zupełnie niezrozumiałe w tym kontekście staje się wyeksponowanie wątku narzeczonej. Największy problem w tym, że Helen w nie można uznać za atrakcyjną, i to nie tylko w zestawieniu z wulkanem kobiecości, jakim jest jej rywalka. Może to wina złego makijażu, może nieciekawej garderoby, a może całokształtu? W każdym razie nie sposób zrozumieć, w jaki sposób mogła się spodobać Michaelowi, który w momencie rozpoczęcia akcji szykuje się już do spędzenia z nią reszty życia. Coś tu nie gra, panie reżyserze! Nie ulega wątpliwości, że Helen powinna być przeciwieństwem Sarah, ale w przypadku filmu erotycznego taki kontrast polega raczej na zestawieniu aktorek o odmiennym typie urody i temperamentu. Tymczasem Sarah została ukazana w tak niekorzystnym świetle, że wszystkie sceny z jej udziałem męczą i irytują. Dochodzi wręcz do sytuacji paradoksalnej, gdy widz cieszy się, że oszczędzono mu rozbieranych scen z takim brzydactwem.
Na szczęście jest jeszcze Sarah Asproon. Niezwykle atrakcyjna i dorodna, o burzy blond włosów. Nie ulega wątpliwości, że właśnie to wcielenie seksapilu powinno grać pierwsze skrzypce. Przecież ona pociąga za sznurki w całej intrydze. Nie poderwała przeciętniaka Michaela wyłącznie pod wpływem nagłego impulsu. Wyrachowana niewiasta pisze książkę pod tytułem Moich stu mężczyzn, a Michael jest akurat tym setnym! Rodzi się pytanie, jacy byli pozostali i jak na ich tle prezentuje się on sam. Zapewne nieźle, skoro Sarah niespodziewanie porzuca dziennikarski profesjonalizm i angażuje się w związek całkiem na poważnie...
Joe D’Amato kręcący film o dziennikarce, specjalizującej się w opisywaniu samczych chuci – skąd my to znamy? W latach siedemdziesiątych włoski spec od eksploatacji przejął po Bitto Albertinim cykl o Czarnej Emanuelle, która jako reporterka przemierzała świat w poszukiwaniu przeróżnych „gorących” materiałów. Gwiazda tamtej słynnej serii, Laura Gemser, pojawia się zresztą w Eleven Days, Eleven Nights jako redaktorka wydawnictwa, dla którego pracuje Sarah. Odnosi się wrażenie, że to sama Emanuelle wprowadza podopieczną w tajniki zawodu („Nie angażuj się emocjonalnie. To takie nieprofesjonalne i zawsze kończy się łzami!”). Z pewnością piękna Gemser, która jako stateczna kobieta zrezygnowała z rozbierania się przed kamerą, przekazuje tutaj pałeczkę osóbce młodszej, która ciuszki zrzuca nader chętnie. Rzeczywiście, rola Sarah z miejsca uczyniła z dziewiętnastoletniej (!) Jessiki Moore aktorkę rozchwytywaną przez twórców erotyków i horrorów, korzystających z jej całkowitego braku pruderii. Sam D’Amato dwa lata później nakręcił kontynuację Eleven Days, Eleven Nights, w której Sarah była już bohaterką pierwszoplanową, rządzącą niepodzielnie na ekranie. Nic dziwnego, że sequel cieszył się znacznie większym powodzeniem od pierwowzoru.
Screeny, tym razem bez zbędnych komentarzy:Link IMDb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz