Mniej więcej rok temu rozpływałem się w zachwytach nad Necronem, włoską serią autorstwa Magnusa, jednego z najzdolniejszych i najbardziej oryginalnych twórców fumetti neri. Z zazdrością czytałem o inicjatywie wydawnictwa Cornelius, wydającego to oraz inne dzieła artysty z zachowaniem oryginalnego układu plansz. Francuzi mają więc obecnie do wyboru dwie edycje, starą - dla zagorzałych zwolenników albumów, oraz nową - imitującą pierwotny, kieszonkowy format komiksu. Oczywiście w najlepszej sytuacji są Włochy, w których przygody Necrona okazały się niezwykle popularne. Tamtejsi czytelnicy mogą wybierać pomiędzy kilkoma różnymi wydaniami. A co z nami, Polakami? Czy nie mamy prawa do odrobiny komiksowego szaleństwa? Dlaczego ta wspaniała seria nie może się ukazać u nas? Czy miałaby szansę na komercyjny sukces, gdyby ktoś w końcu zdecydował się na jej publikację?
Prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, a ja ze swojej strony mogę zrobić tylko dwie rzeczy. Pierwszą jest zachęcenie do zapoznania się z serią poprzez spłodzenie entuzjastycznego artykułu (tak też się stało). Drugą - zaproponowanie własnej translacji. Trudno zaprzeczyć, że z drugą metodą wiąże się zarówno więcej pracy, jak i wątpliwości natury etycznej. A jeśli poprzez darmowe rozpowszechnianie danego tytuły zniechęcam ewentualnych wydawców, przekonanych o bezsensowności inwestowania w coś, z czym wszyscy zainteresowani zdążyli się już zapoznać? Podobny dylemat nie towarzyszył mi w przypadku Zary Wampirzycy, kiedy to byłem absolutnie przekonany, że nie istnieje najmniejsza szansa na pojawienie się jej w sprzedaży. Tym razem jednak sytuacja nie jest tak oczywista. Skoro Magnusa doceniono w całej Europie, może już wkrótce przyjdzie czas na Polskę? Jednak zamiast gdybać i czekać na cud, postanowiłem przyjąć strategię większości grup translacyjnych. Będę dzielił się własnym tłumaczeniem Necrona, dopóki ów tytuł nie trafi do legalnej sprzedaży rynkowej. Dlatego też najbardziej skutecznym sposobem na ukrócenie mojej niecnej działalności translatorskiej będzie jak najszybsze opublikowanie papierowej wersji owej serii. A więc do pracy, panowie wydawcy! Sprawcie, bym jak najszybciej porzucił swe amatorskie próby, do głębi zawstydzony waszym profesjonalnym podejściem do tematu! Bynajmniej nie będę miał Wam tego za złe...
A teraz już zapraszam do zapoznania się z pierwszym tomikiem przygód sympatycznego truposzczaka i jego pięknej bezlitosnej pani. Czytajcie i podziwiajcie nieskrępowaną wyobraźnię niezrównanego Roberto Ravioli!
Miłej lektury!
Z całego mnóstwa alternatywnych okładek ta jest bodajże najciekawsza. Sam Necron pojawia się na niej w dość nietypowy sposób, bo in statu nascendi...
"Necron" to rewelacyjna lektura! Dzięki za tłumaczenie.
OdpowiedzUsuń