20 marca 2011

Przygody Herkulesa (1985) - Mitologia Redux

Luigi Cozzi, włoski reżyser kochający sience-fiction wielką i bezkrytyczną miłością, dokonał w pierwszej połowie lat 80tych bezprecedensowego melanżu tego gatunku z kinem sandałowym. Efektem eksperymentu są dwie części Herkulesa (1983 i 1985), w których przygody mitologicznego siłacza zostały nie tyle odtworzone, co wymyślone raz jeszcze. W miejsce antycznych podań pojawia się kosmogonia new-age. Bogowie okazują się w niej ciałami planetarnymi, zaś Deadal kobietą-naukowcem, głoszącą triumf bezdusznej techniki i wytwarzającą kolejne mechaniczne bestie, z którymi mierzy się nasz bohater. Z usług Dedala (Dedalki?) korzysta zły władca Minos, marzący o zdetronizowaniu Zeusa i podboju całej galaktyki. To już nie tylko swobodne potraktowanie mitów, to po prostu kompleksowa, systematyczna herezja! Dziwy nad dziwami, ale nie uciekłem od niej z krzykiem. Wręcz przeciwnie, obydwie części obejrzałem z niemałym zainteresowaniem. Do mojej nietypowej reakcji bez wątpienia przyczynił się radykalizm twórcy, który nie poprzestaje na typowych dla filmowych ekranizacji greckiej mitologii zmianach, polegających zazwyczaj na redukcji i spłycaniu wątków, lecz podejmuje się szalonego zadania napisania wszystkiego od nowa!

Druga część dyptyku, o dość banalnym tytule Przygody Herkulesa, nie powinna zaskoczyć nikogo, kto widział pierwszą. W dalszym ciągu Hercules ma doskonałą rzeźbę i ubogą mimikę Mistera Universum Lou Ferrigno (który dekadę wcześniej rywalizował o tytuł mistrzowski z samym Arnoldem Schwarzeneggerem, o czym opowiada świetny dokument Pumping Iron). Tym razem heros zstępuje z gwiazd na specjalne życzenie Zeusa. Czwórka zbuntowanych bóstw ukradła jego siedem magicznych błyskawic, za pomocą których sprawował władzę nad wszechświatem. Pozbawienie mocy Zeusa grozi kolizją planet - ziemia zderzy się z księżycem! By nie dopuścić do kataklizmu, Hercules musi odnaleźć siedem magicznych piorunów, ukrytych przez rebeliantów na ziemi. Nie jest to zanadto trudny quest. Heros co chwila spotyka jakiegoś wymyślnego potwora i po wygranej walce okazuje się, że właśnie uzyskał kolejny piorun. Cóż to za miła odmiana po siódmej odsłonie przygód Harry'ego Pottera, wypełnionej długimi i mało konkretnych poszukiwaniami horkruksów! Podczas gdy Hercules poci się w licznych potyczkach, napinając tricepsy i bicepsy imponujących rozmiarów, zbuntowani przeciwko władzy Zeusa bogowie - Hera, Afrodyta i Posejdon - ożywiają jego największego wroga, króla Minosa. Na własną zgubę, bowiem zły władca zdobywa kosmiczny laser i obraca go przeciwko własnym dobroczyńcom, w pierwszej kolejności dezintegrując Posejdona! Reszta bóstw jest bezradna i kryje się po zakamarkach uniwersum. Tylko muskularny heros może stawić czoła uzurpatorowi...

To szalony film, przepełniony po brzegi oryginalnymi pomysłami, z których żaden nie wydaje się reżyserowi zbyt dziwaczny. Na przeładowaniu konceptami cierpi spójność fabuły, o logice nie wspominając. Nietrudno się domyślić, że próba stworzenia alternatywnej mitologii nie zakończyła się sukcesem, tzn. nie przemówiła do masowej publiczności. Starsi widzowie pamiętali mitologię klasyczną (tudzież oparte o nią filmy Raya Harryhausena), zaś młodym w pełni wystarczało uniwersum George'a Lucasa. Wysiłki Luigi Cozziego docenili dopiero miłośnicy campu, dostrzegając w jego dyptyku monstrualnych rozmiarów kicz, który niepomiernie bawi i zadziwia. Pamiętającym lata 80te odbiorcom Przygody Herkulesa (dość banalny tytuł w kontekście całości) mogą również dostarczyć nostalgicznych wzruszeń. Była to bowiem dekada, w której wszystko wydawało się możliwe, a pojęcie "obciachu" praktycznie nie istniało. Dzisiejsze kino stało się znacznie bardziej asekuranckie, panicznie obawiając się eksperymentowania. Trudno liczyć, by zaskoczyło nas czymś wyjątkowym.

Męstwo i siła mają od 1985 roku nowe oblicze - oblicze Lou Ferrigno! A wygląda ono tak:

Space Age Hercules


Drżyjcie, maszkary!


Kolejny piorun w garści.


"Za pomocą tego magicznego miecza nauka zatriumfuje!" -
Minos (William Berger) i Dedal (Eva Robin's) snują złowrogie plany.


Urania (Milly Carlucci), śliczna towarzyszka Herkulesa,
przypomina nieco Kylie Minogue...


Podobieństwo szczególnie rzuca się w oczy podczas sekwencji "konstelacyjnych" (por. videoclip "I Believe In You")


Na kosmicznej platformie bohater dostaje od Ateny (Carla Ferrigno)
magiczną tarczę. Przyda się w starciu ze złowrogim Minosem!


Antagoniści stają do walki pod postacią wiązek kosmicznej energii
(niebieska - Herkules, żółta - Minos)


Obydwaj potrafią przybrać dowolne kształty.
A przybierają właśnie takie...


"Wstrzymał Księżyc, ruszył Ziemię!"

3 komentarze:

  1. Lou Ferrigno to jedyny Prawdziwy Herkules!

    OdpowiedzUsuń
  2. ciesze sie, ze znow zaczales pisac!

    OdpowiedzUsuń
  3. W tej odsłonie Herkules jako wielka małpa nie jest zaskoczeniem (vide fotka z Uranią). A że King Kong musi mieć godnego przeciwnika...

    OdpowiedzUsuń