15 kwietnia 2010

Peter Steele nie żyje.

Niestety, to prawda. 14 kwietnia 2010 roku odszedł jeden z najbardziej cenionych przeze mnie artystów, twórca muzyki, która towarzyszyła mi od młodości. Jeden z najoryginalniejszych muzyków ciężkiej odmiany rocka, człowiek-legenda, lider jednego z najbardziej niepokornych bandów wszechczasów: Type O Negative.

Właściwie nie wiem, co napisać. Każdy tribute będzie brzmiał banalnie, jak setki innych. A głębsza refleksja przyjdzie później. Domyślam się tylko, jak proroczo będą teraz brzmiały wszystkie jego utwory, traktujące o umieraniu. Całkiem sporo ich było, najwięcej na World Coming Down. Ten album obrósł już zresztą ponurą legendą za sprawą recenzji, w której Tomasz Beksiński zawarł zakamuflowaną informację o planowanym przez siebie samobójstwie.

Również Peter Steele niejednokrotnie deklarował chęć skończenia z sobą, do czego szczęśliwie nigdy nie dochodziło. Mogło się wydawać, że przepełniona wściekłością i czarnym humorem muzyka była rodzajem katharsis, najlepszym lekarstwem na dręczącą go depresję. Prawda jednak wyglądała znacznie gorzej. Lider Type O Negative uzależnił się od rozmaitych leków antydepresyjnych, narkotyków i alkoholu. W rezultacie kilka miesięcy spędził w więzieniu oraz klinice odwykowej. Wyszedł stamtąd wyraźnie zmieniony, wyniszczony psychicznie i chyba również złamany duchowo, skoro pocieszenia szukał w religii katolickiej, której wcześniej szczerze nienawidził. Wyglądało jednak, że jest na dobrej drodze do odzyskania sił i powrotu do formy. Całkiem niedawno przekonałem się do jego ostatniego albumu, Dead Again. Choć pod względem muzycznym nie zawierał niczego nowego, samo jego powstanie dawało nadzieję na ciąg dalszy. Niestety, był to ostatni rozdział historii Type O Negative. Teraz co najwyżej światło dzienne ujrzeć może swoisty muzyczny epilog, jakieś Made In Heaven bądź Tribute To.

To już naprawdę koniec. Rest In Peace, Peter.

2 komentarze:

  1. powinni go na wawelu pochowac , wraz z kaczyńskim i gracjanem roztockim.

    btw wrzuciłem jakiś czas temu moją ulubioną(z czasów młodości) rzecz Steela - "Carnivore" , zestarzało się to okrutnie ale oryginalnośc soundu tego tworu jest dośc niesamowita na tle innych metalowych rzeczy z tej póły.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, Carnivore to rewelacyjny, dwupłytowy bonus do dyskografii Petera Steele @ Co. Słychać jego wpływy zarówno na pierwszej, jak i ostatniej płycie TON. Jakiś czas temu nawet reaktywował się na serię koncertów :)
    "Jesus Hitler, Adolf Christ, Is this the Second Coming or the Fourth Reich?"

    OdpowiedzUsuń