5 kwietnia 2010

Necron - Każda potwora znajdzie swego amatora


Seksualna abstynencja prowadzi do frustracji, głębokiej depresji i prób samobójczych. Jednak to, co większość ludzi rozkłada na obie łopatki, w przypadku artystów i naukowców może zadziałać kreatywnie, stać się inspiracją dla wielkiego dzieła sztuki czy przełomowego wynalazku. Właśnie z wielkiego poczucia niezaspokojenia zrodził się Necron, monstrum pozszywane ze szczątek zmarłych i ożywione przez doktor Friedę Boher. Pani doktor podczas wielomiesięcznych prac nad stworzeniem tej nowej formy życia nie kierowała się bynajmniej szlachetnymi ideami niesienia postępu "ku chwale ludzkości". Nie działała również z pobudek materialnych, choć żądza złota nie była jej obca. Właściwa motywacja Frau Boher miała naturę stricte erotyczną. Wbrew pozorom oziębłości, które stwarzała w pracy, Frieda posiadała apetyt seksualny, którego jednak nie miała szans zaspokoić. A przynajmniej z nikim żywym. Do czerwoności mógł ją rozpalić tylko dotyk ciała zimnego jak głaz. Jako naukowiec miała co prawa dostęp do w miarę świeżych zwłok, lecz brakowało jej interakcji. Tak zrodził się pomysł stworzenia człowieka, a raczej perfekcyjnie chłodnego żywego trupa...

Jak można się domyślić, nadczłowiek nekrofili w wielu aspektach różni się od tego, co bylibyśmy skłonni uznać za ideał. W aspekcie fizycznym niewiele mu można zarzucić, imponuje bowiem zarówno rozbudowaną muskulaturą, jak i przyrodzeniem (stale odsłoniętym!), o rozmiarach więcej niż słusznych, nawet gdy pozostaje w stanie spoczynku. Natomiast już jego oblicze nieboszczyka w zaawansowanym stanie rozkładu u zdecydowanej większości osób postronnych wywołuje mieszaninę przerażenia i obrzydzenia. Niewiele lepiej prezentuje się jego poziom intelektualny. Necron rozumuje w bardzo prostych kategoriach, dostrzeganie związków przyczynowo-skutkowych przychodzi mu z trudem, zaś wypowiedzi formułuje w zdaniach krótkich, gwałcących wszelkie gramatyczne reguły. Dodajmy do tego fiksację na punkcie seksu oraz specyficzne upodobania kulinarne (surowe mięso, najlepiej ludzkie) i zrozumiemy, że Necron to żywy (?) postrach wszystkich technofobów. Reszta ludzkości również ma prawo czuć się zagrożona. Tym bardziej, że Frieda Boher, rozzuchwalona powodzeniem, zamierza wykorzystać swój geniusz dla zdobycia władzy i bogactwa. Biada każdemu, który stanie jej na drodze do fortuny i sławy!

Necron i Frieda to bohaterowie serii komiksowej z lat 80., podpisanej przez Magnusa. Pod tym wielce skromnym pseudonimem ukrywa się Roberto Raviola, jeden z gigantów włoskiego komiksu. Podpisywane przezeń prace spełniały wszystkie wymogi fumetti neri, ale obcy im był prymitywizm fabularny i graficzny, charakterystyczny dla większości produktów seryjnych. Magnus należał do artystów, którzy nie rezygnując z przystępności swych prac, nieodmiennie nasycali je plastycznym wyrafinowaniem. Z poziomem scenariuszy bywało już różnie, zwłaszcza w latach 70. nierzadko zdarzało się Magnusowi ilustrować banały. Jednak już wtedy mógł się pochwalić w pełni autorskimi projektami, których warstwa merytoryczna dorównywała ilustracyjnej (seria Lo Sconosciuto). W następnej dekadzie owe projekty zaczęły dominować. Tytuły takie jak Milady nel 3000, Le 110 pillole, Le femmine incantate świadczą o kunszcie Ravioli. Seria Necron zajmuje wśród nich pozycję wyjątkową, jest to bowiem hołdu dla charakterystycznych dla fumetti skandalizujących opowieści, w których makabra przeplata się z erotyzmem, a zły smak uznawany jest za dobrą monetę. Historyjek, jakich we Włoszech powstawały całe setki.

Bez wątpienia seria Magnusa ma z nimi bardzo wiele wspólnego. Bezwstydne porno sąsiaduje tutaj z mocnym gore, zaś humor w dużej mierze polega na łamaniu każdego tabu, jakie przyszło autorowi do głowy. Zarazem dbałość o stronę plastyczną oraz widoczna w każdym kadrze autoironia każą myśleć o Necronie bardziej jako o pastiszu gatunku, niż jego tradycyjnej realizacji. Wyjątkowość serii dostrzegli szybko nie tylko krajanie, ale i sąsiednie komiksowe imperium, wynikiem czego dość szybko doczekała się ona francuskiej edycji. Jednak wydawca Albin Michel dopuścił się swoistego gwałtu na dziele, zmieniając jego format z kieszonkowego na albumowy (uznawany za bardziej prestiżowy), co wiązało się z zmniejszaniem i przycinaniem kadrów celem upchnięcia ich na jednej stronie. Bezceremonialne ingerencje wydawców doprowadziły do zniekształcenia oryginalnej koncepcji Magnusa. Grzechu tego dopuściła się również wersja anglojęzyczna, będąca de facto przedrukiem z francuskiej. Dopiero w 2006 roku wydawnictwo Cornelius zdecydowało się na reedycję Necrona po bożemu, czyli w formacie charakterystycznym dla fumetti neri.

Fakt ten bardzo mnie cieszy, jednak Corneliusa jak dotąd nikt nie zeskanował, więc z Necronem zapoznałem się za sprawą wydania z lat 80. Zamyka się ona w pięciu tomach, z których każdy zawiera po dwie opowieści. Różnią się tym od włoskiego oryginału, który ograniczał się do jednej historii na numer. Rozwiązanie Albin Michel jest ekonomiczne, czytelnik dostaje bowiem dwa w jednym, jednak nawet ta zaleta nie jest w stanie przysłonić wad "skompresowanej" edycji. Można jednak zaopatrzyć się w istniejące i dość łatwo dostępne skany made in Italy i porównać oryginał z mniej doskonałą kopią. Zresztą, przygody napalonego zombie i jego demonicznej pani są tak przednią zabawą, że warto sięgnąć po nie w każdej postaci!

Poniżej strony z kanonicznej wersji włoskiej, na których mieści się jeden, góra dwa kadry. Jak na porządne fumetti neri przystało.


Dr Boher przy intensywnej pracy.
Zwróćmy uwagę na jej twarzowy strój roboczy!


Necron w pełnej krasie.
Dla Friedy Boher rozmiar MA znaczenie!


Praktyczne korzyści z domowego potwora: Posłuszeństwo i precyzja, a także niepowtarzalne odgłosy.


Idąc do Necrona nie zapomnij bicza!


Oto, w jak niekonwencjonalny sposób bohater zdobywa pożywienie. Miłośnicy lekkiej erotyki, nie przepadający za krwawymi horrorami, mogą się czuć ostrzeżeni!


Necron bywa zazdrosny nawet o martwych kochanków swej pani...


...nie zawsze też dochowuje jej wierności, pozwalając sobie na małe skoki w bok...


...tym niemniej w krytycznych momentach zawsze ratuje ją przed rozmaitymi zagrożeniami. W tym przypadku, przed spragnioną cielesnych uciech armia robotów!


Magnus na Comiclopedii

3 komentarze:

  1. Niech żyje włoska wyobraźnia!

    OdpowiedzUsuń
  2. A gdzie można znaleźć włoskie skany??

    OdpowiedzUsuń
  3. Włoskie skany (angielskie i francuskie zresztą też) zgromadzono na tej wspaniałej stronie: http://komics-live.com/

    OdpowiedzUsuń