30 września 2009

Roman Polanski: Wanted and Desired (2008) - Dokument (niestety) na czasie

Są filmy, które z dnia na dzień nabierają niepokojącej aktualności. Tak jak ów solidny dokument, ukazujący kulisy słynnego skandalu z udziałem Romana Polańskiego i nieletniej. Od niefortunnego dla obydwojga zainteresowanych wydarzenia doszło w 1977 roku, czyli prawdę mówiąc całe wieki temu, niemniej w świetle prawa amerykańskiego wciąż jest to sprawa nierozstrzygnięta. Co mogło grozić naszemu rodakowi, gdyby w odpowiednim czasie nie salwował się ucieczką? Nigdy się nie dowiemy. Może mało znaczący wyrok w zawieszeniu, a może wprost przeciwnie - olbrzymi, np. 15-20 lat. Nawet kilka, a co dopiero kilkanaście wiosen w celi potrafi człowieka zniszczyć. Co zresztą niepomiernie ucieszyłoby wrednego sędziego Rittenbana, w zamyśle którego prawny lincz na sławnym artyście miałby służyć jako straszak dla wszelkich potencjalnych amatorów lolitek. Trudno się dziwić reżyserowi, że wolał nie pokładać nadziei w dobrą wolę sędziego. Zapewne podjął słuszną decyzję, ponieważ kilkadziesiąt kolejnych lat przeżył na wolności, na gościnnej francuskiej ziemi, w związku z piękną kobietą. Nie da się zarazem ukryć, że na jego przeprowadzce straciła amerykańska sztuka filmowa, pozbawiona jednego z niewielu twórców, których stać było na ożywianie hollywoodzkich schematów, wzbogacanie ich głębszą treścią.
Co teraz? Wydaje się, że słowo stało się ciałem. Sąd USA wreszcie ma szansę wydania wyroku w sprawie Polańskiego. Stało się tak za sprawą nadgorliwych funkcjonariuszy szwajcarskich, którzy capnęli go na lotnisku w Zurychu 26 września 2009 (sługusy imperializmu, a tfu!). Nie wiadomo, jak dalej potoczą się losy reżysera. Podczas gdy tysiące fanów trzyma za niego kciuki i podpisuje petycję za uniewinnieniem, co najmniej drugie tyle konserwatystów, fanatyków religijnych, antysemitów i podobnej swołoczy życzy mu jak najgorzej. Właściwie co człowiek, to opinia. Jednak aby wyrobić sobie własną, nie wolno poprzestać na lekturze kolorowych pisemek, koszmarnie płytkich w swym zwyczajowym węszeniu za skandalem. Wypada zajrzeć co najmniej do dwóch książek: autobiografii reżysera Roman (po lekturze której jesteśmy skłonni całkowicie usprawiedliwić postępowanie narratora, taką czujemy doń sympatię!) oraz biografii Polański Christophera Sandforda (znacznie bardziej obiektywnej i chłodnej). Ich doskonałym uzupełnieniem jest właśnie Roman Polanski: Wanted and Desired Mariny Zenovich. Film, którego nie ma potrzeby streszczać, powtarzając przy okazji to, co setki czasopism mniej lub bardziej nietaktownie wałkuje od kilku dni. Wypada natomiast zachęcić do seansu i przypomnieć wszystkim skłonnym do zbyt pochopnych ocen moralnych, że nic na tym świecie nie jest jednoznacznie czarne bądź białe.

Jak to wygląda, czyli kilka screenów. Choć autorce dokumentu nie udało się dotrzeć do samego Polańskiego, rekompensują to liczne materiały archiwalne: zdjęcia, filmy i dokumenty.

A wszystko mogło wyglądać inaczej... Sharon i Roman, koniec lat 60tych.

Moi Lolita? - mniej znana sesja młodziutkiej Samanthy Gailey, współbohaterki skandalu '77

"Drżyjcie, podsądni!" - Sędzia Laurence J. Rittenband

Polański imprezowicz - zdjęcie z Oktoberfest,
które ostatecznie rozwścieczyło sędziego Rittenbanda.


Link IMDb: http://www.imdb.com/title/tt1157705/

25 września 2009

Princess Protection Program (2009) - Marzenia dziewczęcej widowni Disneya

Sam nie mogę w to uwierzyć - mam za sobą film fabularny ze stajni Disneya. Ja, amator krwawych horrorów i wyuzdanych pinku eiga, zasiadający przed cukierkowatą komedyjką dla nastolatek! Dziwy nad dziwami. Dodam, że Program ochrony księżniczek (Princess Protection Program) obejrzałem całkowicie świadomie, z rozmysłem, nie był to jakiś przypadkowy seans z TV.
Głównym powodem była Jamie Chung, grająca tutaj drugoplanową, choć wyrazistą rolę. Zachwyciłem się jej orientalną urodą w Sorority Row, filmie zdecydowanie bardziej z mojej półki (młodzieżowy slasher, dużo krwi i nieco golizny - amatorów zadowoli, resztę nie). Tak to już jest: kiedy podoba mi się aktorka, mogę zobaczyć ją we wszystkim. No, prawie we wszystkim - na efekciarski gniot Dragonball Evolution, w którym Jamie pręży się i wypina w obcisłym kostiumie wojowniczki ninja, jednak się nie zdecyduję. P.O.K. nie jest na szczęście tak drastycznym przypadkiem celuloidowego marnotrawstwa. Przede wszystkim okazuje się całkiem sympatyczny, a miejscami nawet śmieszny. Jako widz nie z tej grupy docelowej nie jestem całkowicie pewien, ale zaryzykuję twierdzenie, że osóbki poniżej dwunastego roku życia mogą się nawet wzruszyć. Osobiście skupiałem się głównie na kontemplacji urody dwóch aktorek: wspomnianej już Jamie Chung, która niestety gra postać mało sympatyczną, przez co traci sporo na uroku, oraz Demi Lovato w roli księżniczki Rosalindy. Ta dla odmiany jest wcieleniem wszystkiego, co piękne, dobre, czułe, słodkie, a nadto wybitnie zdolne (zna 6 języków) , itp. Po prostu urodzona księżniczka.
Właśnie, właśnie. Księżniczki i królewne to prawdziwa obsesja Disneya, być może główny leitmotiv wytwórni. Być może dlatego, że dziewczynki, które regularnie oglądają jej filmy, same marzą, by założyć olśniewającą suknię i złotą koronę? Disney stworzył całą mitologię szlachetnie urodzonych piekności, poczynając od KRÓLEWNY ŚNIEŻKI z 1937 roku, poprzez dziesiątki kolejnych baśniowych animacji, aż do obrazów fabularnych takich jak P.O.K. Dowiadujemy się tu, jakie powinny być te ideały kobiecości, właśnie na przykładzie Demi Lovato. Przy okazji poznajemy jedną z najmniej praktycznych tajnych organizacji w historii kina, Agencję Ochrony Księżniczek. To wielkie przedsiębiorstwo, z główną bazą wartą miliony dolarów, którego jedynym zadaniem jest niesienie pomocy skrzywdzonym przez los princessom, np. takim, których tronu pozbawił żądny władzy generał (przypadek naszej bohaterki). Jedyny "kamuflaż", jaki Agencja zapewnia swoim klientkom, polega na prostym make-up (zmiana makijażu i uczesania). Nikt nie prowadzi natomiast kursów, pomagających księżniczkom zaadaptować się do nowego stylu życia. Tak więc Demi Lovato zainstalowana w prowincjonalnej amerykańskiej rodzinie wciąż ma postawę i maniery księżniczki, mimo znacznie skromniejszej garderoby. Tak zresztą musiało być, z tego kontrastu wynika cały komizm filmu, niemniej nasuwa się pytanie o skuteczność tytułowego Programu Ochrony Księżniczek. I na to idą pieniądze amerykańskich podatników?!?

Kilka screenów. Właściwie z małymi wyjątkami jest to galeria Jamie Chung. Czas pokaże, czy ten rozkoszny kociaczek zrobi karierę , czy też skończy się na jego kilku "dekoracyjnych" rolach. Póki co cieszmy się tym, co mamy.

Księżniczka Rosalinda (Demi Lovato) w opałach!

Rosalinda incognito, jako All American Girl

Zamożne i wredne - licealne femmes fatales

Chelsea (Jamie Chung) - śliczna jak marzenie, lecz jędzowata jak Alexis. Nobody's perfect.

"Wszystkie jesteśmy księżniczkami!"

Chelsea w stroju wieczorowym. Jej pycha zostanie wkrótce ukarana
(pamiętajmy, że to bajka dla dzieci!)

Chelsea raz jeszcze. Jestem zapewne jedynym widzem,
któremu przypadła do gustu ta moralnie naganna postać..

Wzruszający do łez finał. Łzy smutku, łzy radości...

IMDb Link: http://www.imdb.com/title/tt1196339/

14 września 2009

Fritt vilt II (2008) - Yeti nie umiera nigdy!!!

Fritt vilt II (po francusku: Froides proies II) to norweski slasher. Sztampowy, ale sprawnie zrobiony i z pewnym kolorytem lokalnym. Straszy nas bowiem dzikus z zaśnieżonych gór, mordujący kilofem. W finale pierwszej części wyglądał na martwego, lecz pozory mylą! W niniejszym sequelu reanimuje go personel miejscowego szpitala. Na własną zgubę, rzecz jasna. W przerwach między masakrami pielęgniarek i policjantów mamy tzw. background story naszego przyjemniaczka: trudne dzieciństwo, wrodzona mega-odporność, zły charakter, itp. Wszystko to pięknie, a jednak trochę żałuję, że nie okazał się kimś więcej, np. kilkusetletnim Wikingiem, którego przeklął Odyn, skazując na nieśmiertelność. Widocznie podobne rozwiązanie byłoby zbyt wydumane dla slashera, w którym prostotę uznaje się za cnotę. W świetle reguł gatunku nie dziwi fakt, że jedyną osobą będącą w stanie powstrzymać chodzącą Śmierć jest niepozorna dzieweczka. Ten typ ochrzczony został niegdyś mianem Final Girl, gdyż w finale tylko ona zostaje na placu boju. Wielką tajemnicą pozostaje, dlaczego właśnie jej, a nie doborowemu oddziałowi police udaje się uśmiercić domorosłego Yeti (dokonuje tej sztuki dwukrotnie, bo to przecież sequel!). Prawdopodobieństwa sytuacji dodaje troszkę fakt, że stróże porządku w horrorach tradycyjnie nie są zbyt rozgarnięci, nie grzeszą również tężyzną fizyczną. Nawet wyglądem bardziej przypominają poczciwych chłopaków z sąsiedztwa niż znane nam z polskich ulic rosłe byczki, z którymi Jason, Michael Myers czy norweski Yeti nie mieliby tak łatwego zadania.

Some screens, czyli jak to wygląda:

Awakening of The Beast!

Nic bliżej nie zobaczymy: skąd ta pruderia w slasherze?!?

Show no mercy!!!

Nieuniknione zejście sympatycznego policjanta

Wystrzałowe dziewczyny

Link IMDb: http://www.imdb.com/title/tt1188990/